piątek, 8 listopada 2013

Viva la France !

I nadszedł ostatni dzień pobytu w stolicy kraju sera i wina. Musieli rozpocząć go od przejażdżki rowerowej do Lasku Bulońskiego i odnalezienia auta (kompletnie nie pamiętali gdzie je zostawili). Na szczęście znaleźli, całe, jedynie bardzo brudne auto. Sam lasek w dzień jest uroczym terenem rekreacyjnym, ludzie biegają tam spacerują, tylko gdzie nie gdzie stoją pracujące panie. Wieczorem zaś zamienia się podobno w miejsce spotkań handlarzy narkotyków, prostytutek i przestępców.
Gdy uporali się z autem, resztę dnia postanowili spędzić spacerując oraz pływając statkiem. Zaczęli od dzielnicy czerwonych latarni, która oczywiście była nieciekawa i szpetna w dzień. Zaskoczył ich  za to pan kasztanami na placu Pigall, lecz wygląd i pana i kasztanów na blasze w wózku z marketu skutecznie ich zniechęcił do próbowania. Potem znów wdrapali się na najurokliwszą dzielnicę Paryża - Montmarte gdzie Ania jeździła na karuzeli. Ucieszyło ich, że był czynny regionalny targ, którego istnienie podejrzewali podczas wizyty przed dwoma dniami. Kupowali więc pamiątki i próbowali serów, zakupili nawet kawał sera z Les Deux Alpes! Gdy zgłodnieli poszli znów na pyszne naleśniki.





Okropne kasztany
Karuzela

Machina do grzania wina na targu

Montmarte

Po południu popłynęli stateczkiem po Sekwanie (hop-on-hop-off na cały dzień kosztował 19 euro, a z kartą euro 26 13 euro). Rejs bardzo przyjemny, mogli jeszcze raz obejrzeć ładne miejsca, z innej perspektywy. Statek ma przystanki przy atrakcjach turystycznych, i dzięki emu Ania z Marcinem odkryli przypadkiem park z kangurami Jardin des Plantes.

Stateczek, którym płynęli

Muzeum Orsay ze statku

Wieża ze statku

Ania podziwiająca wieżę

Most Aleksandra III

Jardin del Plantes

Kangurki Paryskie

Ania czeka na stateczek

Gdy wieczorem wracali już do pokoju, dokonali odkrycia, że ładna kamienica przy ich ulicy to arcydzieło secesyjnej architektury - Castel Beranger. Te niecałe 4 intensywne dni w Paryżu, z jednej strony pozwoliły zobaczyć główne atrakcje turystyczne, a z drugiej strony obudziły chęć dalszego poznawania miasta. Bo mimo, że centrum całe przeszli lub przepedałowali, to mają świadomość, że to tylko ułamek tego pięknego miasta. Nie pojechali też, do podobno wartego zobaczenia pałacu Wersalskiego. Cóż, pozostaje im przyjechać ponownie i dalej odkrywać kolejne zakątki Paryża.


2 komentarze:

  1. Marzy mi się taka karuzela! ;) Ach ten Paryż!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe 4 dni w Paryżu. Zdecydowanie nie marnowaliście czasu. Zwiedziliście praktycznie w 4 dni to, co ja zwiedzałam przez 10 na piechotę i metrem. Świetna inicjatywa z blogiem o podróżowaniu rowerem, może kiedyś się do roweru przekonam na dłużej;)
    PS. Kasztany zawsze tak wyglądają, chociaż nie zawsze są w wózku z supermarketu. Za to ich smak wynagradza wygląd ;)

    OdpowiedzUsuń